sobota, 2 marca 2013

4. Fuck it, I'm young.


*oczami Justina*
Odwróciłem się w stronę drzwi gdy usłyszałem że ktoś odchrząknął. Logan stał ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma oparty o framugę.
- Stary, jesteś pewien że chcesz to zrobić? Nie chcę żebyś znowu-
- Jestem pewien. -przerwałem mu. Wiedziałem dokąd zmierza, a ja nie miałam najmniejszej ochoty tego słuchać. Przeszłość to przeszłość, tak? Pora zostawić ją za sobą, Logan. - Teraz to tylko i wyłącznie biznes.
Reed włożył ręce do kieszeni i wzruszył ramionami.
-Po prostu martwię się o ciebie, stary. Jesteś moim przyjacielem, nie chcę widzieć cię w takim stanie w jakim byłeś.
Wywróciłem oczami i dla uspokojenia przejechałem dłonią po włosach. Czy on nie może do cholery skończyć?! Chyba dałem mu jasno do zrozumienia, że tym razem nic takiego nie będzie miało miejsca. Tamta sytuacja była błędem, którego nigdy więcej nie miałem zamiaru popełniać. Pożałowałem niemal natychmiast. Cóż.. Karma jest suką.
-Mówiłem. To tylko biznes. -wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Logan tylko pokiwał głową i zniknął w głębi korytarza.


*oczami Leah*

Wywróciłam oczami widząc jak moja przyjaciółka chichocze rozmawiając z tym idiotą Collinsem. Chciałam znaleźć się jak najdalej od nich. Miałam dość swojego dotychczasowego życia, dość ludzi którzy mnie otaczają. Chciałam zrobić wreszcie coś co robią normalni nastolatkowie. Spotykają się, imprezują, piją, biorą, idą razem do łóżka. No dobra, może jednak nie wszystko z tej listy miałam zamiar wykonać, ale z całą pewnością większość. Przez te wszystkie lata nie mogłam zasmakować radości życia, nie potrafiłam postawić się ojcu. Nie pytajcie skąd wzięła się we mnie nagle taka zmiana, bo nie mam pojęcia. Po prostu z każdym kolejnym przebytym metrem wzbierała we mnie złość. Dlaczego nie mogę sama decydować o swoim życiu? Dlaczego nie mogę zasmakować zabawy? Dlaczego nie mogę być jak normalne nastoletnie dziewczyny? Gdy samochód się zatrzymał natychmiast z niego wysiadłam i nie oglądając się za siebie ruszyłam w stronę domu Micka. Cały podjazd zastawiony był autami oraz tłoczącymi się ludźmi. Z wewnątrz słychać było muzykę. Oczywiście same najgorętsze hity. Szybkim krokiem pokonałam drogę do drzwi. Zanim weszłam do środka usłyszałam jeszcze głos Faith która wykrzykiwała moje imię, ale zignorowałam to.
-Pieprzyć to, jestem młoda. - wymamrotałam do siebie z uśmiechem na twarzy w chwili gdy przekroczyłam próg. Natychmiast zostałam zaatakowana przez duszne powietrze, masę tańczących ludzi, głośną muzykę, zapach alkoholu oraz dym. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Taką imprezę do tej pory mogłam zobaczyć tylko w filmach (oczywiście dopóki tata nie odkrył że oglądam coś tak nieodpowiedniego i wyrzucił wszystkie moje płyty). Rozejrzałam się dookoła. Niektóre twarze wydały mi się znajome, ale większość osób widziałam po raz pierwszy w życiu. Nie mogłam do nikogo podejść i od tak zacząć rozmowy. Nie miałabym nawet tematu. Chyba że... Podeszłam do baru i usiadłam na jednym z krzeseł czekając aż podejdzie do mnie barman.
- Czego sobie życzysz, piękna? -chłopak niewiele ode mnie starszy stanął przede mną i szeroko się uśmiechnął. Odwzajemniłam gest zwlekając z odpowiedzią. Co do cholery mam zamówić? Jeszcze nigdy nie piłam żadnych drinków! 
- Umm .. - rozejrzałam się dookoła i mój wzrok padł na niebieski napój. - Poproszę coś takiego.
Wskazałam palcem na drinka, a barman pokiwał głową. Po chwili położył przede mną szklankę pełną niebieskiej substancji. Włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu portfela kiedy obok mnie zjawił się nieznany mi szatyn. Zanim zdążyłam zaprotestować rzucił na bar banknot i z szerokim uśmiechem odwrócił się w moją stronę. Przyjrzałam mu się uważnie i jedyną myślą która przychodziła mi do głowy było: Boże, jak mogłeś stworzyć kogoś tak seksownego?! Czy ja właśnie pomyślałam o kimś że jest seksowny? Jestem pewna że mój ojciec nie byłby zadowolony z tego że taki wyraz znajduje się w moim zasobie słownictwa.
-Nie musiałeś. - wydusiłam w końcu z siebie patrząc na swoje dłonie. Nie oczekujcie ode mnie flirtowania. Nie jestem w tym dobra. Nigdy nie miałam nawet szansy spróbować flirtować z chłopakiem. A mam prawie 18 lat! Większość dziewczyn w takim wieku ma za sobą już swój pierwszy raz podczas gdy ja wciąż jestem dziewicą. To naprawdę żenujące.
-Nie martw się, kotku, jakoś się odwdzięczysz.- chłopak uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe zęby. Wywróciłam oczami i chwyciłam swojego drinka wstając.
-Um, tak, oczywiście. - wymamrotałam czując się zakłopotana. -Jeszcze raz dziękuję.
Wskazałam na napój i ruszyłam przed siebie kiedy poczułam czyjąś zaciśniętą dłoń na moim nadgarstku. Natychmiast się odwróciłam. Stanęłam twarzą w twarz z owym szatynem. Byłam zdecydowanie za blisko niego. Mogłam czuć jego ciepły oddech na mojej twarzy. Przymknęłam oczy gdy jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej. Jego pełne, malinowe usta delikatnie dotknęły moich, jednak sekundę później poczułam je przy moich uchu.
-Jak ci na imię, kotku?- wyszeptał powodując u mnie problemy z oddychaniem. Mentalnie uderzyłam się w twarz powtarzając sobie bym wzięła się w garść.
-L-Leah.- wyjąkałam. Chłopak zaśmiał się i przejechał swoimi ustami wzdłuż linii mojej szczęki. Głośno przełknęłam ślinę. Nie czułam się komfortowo w takiej sytuacji. Po chwili chłopak odsunął się ode mnie. Na jego twarzy widniał jeden z tych uśmieszków.
-Chyba mam pomysł jak możesz mi się odwdzięczyć, kotku.


_________________________________________________________

Cześć. Ten rozdział też chyba nie będzie należeć do najdłuższych. Planowałam go zupełnie inaczej, ale w ostatniej chwili wpadłam na inny pomysł. I chyba jest nawet lepszy. C:
Urwałam w fajnym momencie, prawda? 

Wgl. napisałam to wczoraj, ale miałam zamiar dzisiaj dopisać więcej, jednak ostatecznie wyszło na to że usunęłam połowę i pisałam od nowa. Geniusz. Ale teraz jest w miarę okeeej. Przynajmniej dla mnie. Jakie jest Wasze zdanie? Jestem ciekawa, więc zostawiajcie opinie. : 3

JADĘ NA KONCERT, BITCHES. YYEYEYEYEYYE, FANGIRLING. FDJHFDIF
okej, teraz jestem smutna bo wiem że Justin jest smutny to zabija mnie od środka bo nie mogę go pocieszyć. Też tak macie? 
Nienawidzę tych paparazzi. To miała być noc Justina. Chciałam zobaczyć tweety jak świetnie się bawił, a zamiast tego było 'worst birthday'. To osobiście złamało moje serce :c 


+ jest tutaj ktoś kto potrafi zrobić nagłówek na bloga? bo ten wygląda źleeee. proszę o pomoc, z góry dziękuję. <3


piątek, 8 lutego 2013

3. You only live once

Pojawiły się nowe postacie. Sprawdźcie w bohaterach. C : 


oczami Leah

-Leah! - w drzwiach pojawiła się postać mojej blond przyjaciółki. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi, wcześniej upewniając się że nikogo nie ma w pobliżu mojego pokoju. Po chwili chwiejnym krokiem ruszyła w stronę mojego łóżka. Zmarszczyłam brwi przyglądając się jej.
-Piłaś. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Nie wiem o czym ty mówisz.- Faith udała zdziwioną. Tylko wywróciłam oczami wyczuwając alkohol. Dziewczyna opadła plecami na moje łóżko.-Dzisiaj jest impreza.
-Nie rozumiem po co mi to mówisz. I tak wiesz, że nigdzie nie pójdę. - wstałam i podeszłam do biurka. Usiadłam na jego blacie i obserwowałam przyjaciółkę, która leżała z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Leah, proszę. Ten jeden raz złam te pieprzone zasady twojego ojca. - z trudem podniosła się do pozycji siedzącej. Pokręciłam głową.- Za kilka miesięcy będziesz miała 18 lat! Wciąż będziesz pozwalała mu cię kontrolować na każdym kroku? Pozwolisz mu wybrać sobie męża tak jak pozwoliłaś mu znaleźć ci chłopaka? Powinnaś mu się wreszcie postawić, a jeśli ty tego nie zrobisz to ja z wielką chęcią.
Odwróciłam wzrok.
-Nawet nie próbuj. - wymamrotałam.
-Więc ty to zrobisz?
Pokręciłam głową. Nie mogłabym. Byłam jego córeczką, a to złamałoby mu serce. Nie chcę żeby był na mnie zły. Ale z drugiej strony miałam wszystkiego dość. Nie mogłam nigdzie wyjść bez ochrony ani bez jego zgody którą i tak rzadko kiedy dostawałam. Nigdy nie imprezowałam z ludźmi w moim wieku. Zazwyczaj pojawiałam się na eleganckich bankietach i balach organizowanych przez znajomych ojca. Nie miałam też wielu przyjaciół, bo jego zdaniem żadna osoba nie jest odpowiednim towarzystwem dla mnie. Faith ledwo toleruje, ale że jest córką jednego z ważnych biznesmenów to nie ma wyboru. Do tego posuwa się za daleko. Wybrał mi nawet chłopaka nie pytając mnie o zdanie!
-Mam tego dość – wypaliłam nagle. Faith popatrzyła na mnie jak na wariatkę. - Idziemy na imprezę.
-N-naprawdę?
Pokiwałam głową.
-To moje życie, więc będę robić co chcę. - oznajmiałam. Blondynka uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do mnie wciąż się chwiejąc. Rzuciła mi się na szyję.
-Jestem z ciebie dumna, mała.
-Też jestem dumna. - zaśmiałam się. - A teraz chodźmy się przygotować!
Faith rzuciła się biegiem w stronę mojej garderoby. Już po chwili stała przede mną w rękach trzymając całą górę ubrań. Rzuciła je na łóżko i wybrała niektóre z nich po czym ruszyła do łazienki oznajmiając iż idzie się przebrać. Spojrzałam na to co pozostawiła dla mnie. Muszę przyznać, że chociaż wciąż była pod wpływem alkoholu to potrafiła wybrać całkiem ciekawy zestaw. Czekając aż będzie gotowa wzięłam się za malowanie paznokci na krwisto czerwony kolor. Skończyłam akurat gdy blondynka wyszła z łazienki.
-I jak? - zapytała obracając się dookoła.
-Sexi. - zaśmiałam się. Pomachałam kilka razy rękoma, aby lakier wyschnął po czym wzięłam swoje rzeczy i udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam oraz wyprostowałam włosy oraz się ubrałam. Sięgnęłam po swoje kosmetyki i wyciągnęłam tusz, kredkę, eyeliner oraz czerwoną szminkę. Zrobiłam makijaż i przyjrzałam się sobie.
-You only live once. - wymamrotałam do siebie z uśmiechem i wyszłam z pomieszczenia prosto do mojego pokoju.

*

-Dlaczego nie możemy wyjść drzwiami? - zapytała Faith po raz 10 w ciągu minuty. Wywróciłam oczami, ale dookoła było zbyt ciemno by mogła to zauważyć.
-Dobrze wiesz, że mamy monitoring w całym domu. - wymamrotałam próbując ześlizgnąć się z parapetu na dach, który znajdował się ok. 1,5 m niżej.
-Kto normalny nagrywa to co się dzieje w domu?! Może jeszcze mi powiesz, że w każdej łazience macie kamerę i twój ojciec sprawdza czy zmieniasz tampony. - blondynka była wyraźnie poirytowana faktem, że musi wydostawać się przez okno. Zaśmiałam się pod nosem. W sumie nawet bym się nie zdziwiła gdyby coś takiego okazało się prawdą.
W końcu obie wylądowałyśmy na trawniku.
-Dzięki Ci Boże!- krzyknęła Faith patrząc w niebo. Czasami blondynka robiła rzeczy, które nie powinna była robić. Usłyszałam zbliżające się kroki, więc pociągnęłam ją za rękę w stronę ulicy. Skręciłyśmy w prawo i ruszyłyśmy szybkim krokiem by być jak najdalej od mojego domu.
-Musimy dostać się do domu Mick'a Johnson'a. - oznajmiła moja przyjaciółka. Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami.
-To jest na drugim końcu miasta! Jak ty sobie to wyobrażasz? - pokręciłam głową. - Wiedziałam, że będzie lepiej jeśli zostanę w domu.
-Leah, nie zaczynaj. - najwyraźniej Faith irytowało moje zachowanie, ale nic na to nie poradzę. Taka jestem.
-Naprawdę? To może zdradzisz mi swój cudowny plan. - skrzyżowałam ręce na piersiach. - I od razu mówię, że nie mam zamiaru iść tak daleko na nogach.
Blondynka zmarszczyła brwi, jak zawsze gdy intensywnie myślała.
-Czy twój chłopak nie ma samochodu?- powiedziała wreszcie po paru minutach ciszy.
-O nie! Nie mam zamiaru prosić go by gdziekolwiek mnie zawiózł. Mam go dość!
-Daj mi twój telefon. - przerwała mi.
-Po co?- zapytałam wyciągając urządzenie z kieszeni kurtki. Dziewczyna szybko go chwyciła i oddaliła się parę kroków. Chwilę później miała go przy uchu.- Do kogo dzwonisz?

Zignorowała moje pytanie.
-Liam?
O nie, czy ona właśnie dzwoni do tego idioty Collinsa?! Rzuciłam się na nią próbując wyrwać jej iphona, ale niestety nie udało mi się. Nawet nie zauważyłam kiedy skończyła rozmowę.
-Co to miało być?! - wypaliłam, a ona tylko się uśmiechnęła. Czy z nią jest coś nie tak?
-Twój chłopak zaraz tutaj będzie. - oznajmiła spokojnie. Przysięgam, że kiedyś ją za to zabije.
-Dlaczego to zrobiłaś?!
-Nie chciałaś tam iść z buta, a Liam to twój chłopak, więc dlaczego nie? - wzruszyła ramionami.
-On nie jest moim chłopakiem!
-Twój ojciec uważa inaczej. - wywróciła oczami. - A jeśli dowie się że byłaś na imprezie to będziesz mogła mu powiedzieć że byłaś z nim i to załatwi sprawę.
Westchnęłam i pokiwałam głową. Faith miała rację, aczkolwiek towarzystwo Collinsa to coś, czego z pewnością dzisiaj nie oczekiwałam. Parę minut później, zaraz przed nami zatrzymał się czarny samochód. Blondynka zaklaskała w ręce z radości i otworzyła tylne drzwi. Wsunęła się do środka.
-Cześć Liam! - powitała go z uśmiechem. Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową. Zajęłam miejsce obok przyjaciółki i zamknęłam drzwi. Wymamrotałam jakieś powitanie i wbiłam swój wzrok w szybę.
-To gdzie mam jechać? - zapytał szatyn odwracając się w naszą stronę. Faith podała mu adres i ruszyliśmy na drugi koniec Stratford.  




______________________________________________________________

Nudno i bez Justina. Ale w następnym rozdziale będzie ciekawiej, obiecuję! 
I dziękuję za te wszystkie komentarze. Bardzo miło mi się robi gdy je czytam. Widziałam że piszecie, że szykuję się polska wersja Dangera. ldjfiodjofdf, jak zobaczyłam ten komentarz to się jarałam przez tydzień + powiadomiłam przyjaciółki. To dla mnie wiele znaczy. : 3 

+ czytacie jakieś opowiadania na stronie na której znajduje się Danger po ang? Jeśli tak to jakie? Czytałam już Out of my mind, i can do bad all by myself i don't talk do strangers ( 2 cześć także ) : ) 

+ postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdział. ; )

+ jedziecie na koncert Juju? Ja nwm, nie mam biletu, mama się zgodziła, ale tata nie bardzo. Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś znajdę fast track i pojadę. ; D


czwartek, 24 stycznia 2013

2. Freaking me out

punkt widzenia Justina.

W tamtej chwili nie zaprzątałem sobie głowy takimi drobiazgami jak pukanie do drzwi. Można powiedzieć iż chciałem mu zrobić niespodziankę. Niezbyt miłą. Kopnąłem w drzwi, które natychmiast się rozpadły. Ah tak, Torres nigdy się nie nauczy, aby solidnie zabezpieczyć wejście do swojego mieszkania. Wszedłem do środka, a tuż za mną podążali David, Aiden i Logan.
- Co do kurwy nędzy ma to wszystko znaczyć?! - na końcu korytarza pojawiła się niska, gruba postać łysiejącego mężczyzny w szlafroku.
- Okłamałeś mnie, Torres - powiedziałem z sarkastycznym uśmiechem na ustach. Prawą ręką sięgnąłem do kieszeni w której znajdowała się moja broń. Wyciągnąłem ją tak, aby Leo {dop. aut. tak ma na imię Torres} mógł ją zobaczyć. - A wiesz że Justina Biebera się nie okłamuje. Teraz będziesz musiał za to zapłacić.
Mężczyzna nagle zbladł, wiedząc co zamierzam. Swoimi małymi oczkami wpatrywał się w mój pistolet.
- Przysięgam, powiedziałem wszystko co wiem. - w jego głosie można było usłyszeć strach, panikę.
-Powiedziałeś że dokumenty są tam na pewno - zrobiłem nacisk na dwa ostatnie słowa. - Tymczasem nie było tam zupełnie nic.
Ruszyłem w jego stronę. Gdy byłem parę kroków przed nim, wycelowałem w niego bronią. Natychmiast padł na kolana. Cicho się zaśmiałem. Nadchodził mój ulubiony moment, kiedy człowiek błaga mnie o życie. Ale ja okazuję się zimnym skurwielem i w jego głowie ląduje kula. Chwilę później osuwa się na ziemię i ląduje w kałuży własnej krwi.
-Zdajesz sobie sprawę z mojego wielkiego niezadowolenia? Byłem bliski zwycięstwa. Wiesz jak nie lubię przegrywać, Torres. - ostatnie zdanie wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Kopnąłem go w brzuch. Mężczyzna wydał z siebie jęk i osunął się na ziemię trzymając się za bolące miejsce. - Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho, Leo. - jego imię wypowiedziałem z obrzydzeniem.
Chodziłem wokół jego ciała z bronią wciąż wycelowaną w niego.
-Nawet jeśli nie zabiję cię dzisiaj, to kara cię nie uniknie - zaśmiałem się. - Bo ze mną się nie zadziera.
Nacisnąłem spust broni i strzeliłem tuz obok jego głowy na co wydał z siebie przerażony krzyk. Po tym wszystkim odwróciłem się w stronę miejsca, gdzie jeszcze paręnaście minut wcześniej były drzwi i wyszedłem.

*

Opadłem na kanapę czując na sobie wzrok reszty. Zignorowałem ich i zapaliłem jednego z papierosów leżących na stole. Zaciągnąłem się nim, pozwalając dymowi wypełnić swoje płuca i po chwili go wypuściłem.
-Co zamierzasz teraz zrobić? - odezwał się w końcu David. Wzruszyłem ramionami.
-Pojadę do mieszkania, może coś zjem..
-Nie o to mi chodzi. -przerwał mi. Wywróciłem oczami i po raz kolejny zaciągnąłem się papierosem. Cała trójka wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. W końcu to ja tutaj rządziłem.
- Nie wiem. - przyznałem. - Ale jestem Justin Bieber, wymyślę coś. Potrzebuję trochę czasu.
-My nie mamy czasu. - wycedził przez zęby Logan. - Dobrze wiesz jak wygląda sytuacja, Bieber. Ten człowiek..
-Wiem co zrobił, Reed. - przerwałem mu. - Nie musisz mi o tym przypominać na każdym pieprzonym kroku! - wziąłem głęboki oddech by się uspokoić. - Dokumenty są na pewno w jego domu. Trzeba się tylko tam dostać.

____________________________________________________

Cześć. Wczoraj pisałam to w nocy, bo nie mogłam spać. Ale kto mógł po tym jak wyszła tak cudowna piosenka? <3. Złamałam się i przesłuchałam jej. Ale reszty nie mam zamiaru słuchać. Czekam do premiery. A jak jest z Wami? Tak wgl. chciałam Wam ogromnie podziękować za komentarze i wejścia. Mam łzy w oczach zawsze gdy je czytam. Dodają mi motywacji, dziękuję. Chciałabym Was wyściskać, ale mogę tylko to : *virtual hug*. Jesteście kochani. W najbliższym czasie postaram się wejść także na Wasze blogi i je skomentować. Teraz lecę, dobranoc robaczki. < 3


piątek, 18 stycznia 2013

1. This is our town


Punk widzenia Justina. 


Wszystko szło zgodnie z planem. Bez problemu wtargnęliśmy do budynku położonego w centrum Stratford, wyminęliśmy wszystkich ochroniarzy aż w końcu dostaliśmy się do biura samego John'a Clarka, właściciela większości korporacji na tym terenie. Ruchem dłoni rozkazałem Aidenowi oraz Loganowi by zostali na zewnątrz i obserwowali korytarz, natomiast wraz z Davidem weszliśmy do środka. Dzięki neonom, których światło wpadało przez oszkloną ścianę, byłem w stanie dotrzeć na drugi koniec pomieszczenia przy tym w nic nie uderzając. Wyminąłem wielkie biurko i stanąłem twarzą prosto do regału pełnego dokumentów i książek. Wzrokiem odszukałem jedną z nich. Pociągnąłem ją w swoją stronę co spowodowało, iż jedna z półek odsunęła się ukazując mi niewielki sejf. Uśmiechnąłem się do siebie czując iż wygrałem. Już niedługo Clark straci wszystko co ma, stanie się nikim, zapłaci za to co zrobił. Szybko wpisałem kod w duszy modląc się, aby był prawidłowy. Co prawda dostałem go od zaufanego człowieka, ale każdy popełnia pomyłki. Odetchnąłem z ulgą kiedy usłyszałem typowe piknięcie i metalowe drzwi się uchyliły. Otworzyłem je szerzej.
-David – warknąłem, czując jak wszystko się we mnie gotuje. Przymknąłem powieki i wziąłem głęboki oddech, gdy Gray zmierzał w moją stronę z pytającym wyrazem twarzy. - Nie ma. Nie ma tutaj tych pieprzonych dokumentów!
Chłopak otworzył szeroko oczy i spojrzał w stronę sejfu. Był zdezorientowany. Planowaliśmy to już od dawna. Mieliśmy pewnego informatora, który potwierdził, iż to czego szukamy znajduje się właśnie tutaj.
- Torres za to zapłaci – wymamrotałem zmierzając w stronę wyjścia. Otworzyłem drzwi, a przed moimi oczami natychmiast pojawiły się twarze Hall'a i Reed'a.
- Masz?
-Nie kurwa, nic tutaj nie ma – odpowiedziałem wymijając ich. Ruszyli za mną pilnując by nikt nas nie zauważył. Nie zadawali pytań, wiedzieli że to nie miejsce ani czas na to. Poza tym widzieli w jakim jestem stanie. Jedyne co mógłbym w tej chwili zrobić to rzucić się na nich w chwili gdy wypowiedzieliby jakiekolwiek słowo.
Żeby było jeszcze ciekawiej, w chwili gdy byliśmy blisko wyjścia, zauważył nas jeden z ochroniarzy. Rzuciłem na niego okiem i bez zastanowienia strzeliłem w jego stronę. Mężczyzna złapał się za miejsce w które został postrzelony i osunął się na miejsce. Słysząc zbliżające się kroki wybiegliśmy na zewnątrz i szybko wskoczyliśmy do samochodu. Chwilę później mknęliśmy pustymi ulicami Stratford w stronę obrzeży.




Punk widzenia Leah.

Zmierzając w stronę kuchni zauważyłam swojego tatę krążącego po całym salonie. Oparłam głowę o ścianę i przyglądałam mu się przez chwilę.
-Coś się stało? - zapytałam w końcu widząc jego skupiony wyraz twarzy.
-Nic o co musisz się martwić. - odpowiedział patrząc na mnie przelotnie. Dalej kontynuował swoją ścieżkę po pokoju. Zmarszczyłam brwi patrząc na niego. Był zdenerwowany i najwyraźniej nie wiedział co ma robić.
-Możesz mi powiedzieć – wymamrotałam zmierzając w jego stronę. Usiadłam na kanapie i wpatrywałam się w niego czekając na odpowiedź. Westchnął i w końcu się zatrzymał. Stał tyłem do mnie i wpatrywał się w ciemną przestrzeń za oknem.
-Ktoś wkradł się do mojego biura i postrzelił jednego z ochroniarzy. - wymamrotał wciąż na mnie nie patrząc. Otworzyłam szerzej oczy, a po chwili znów zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego ktoś chciał się tam wkraść?
Tata w końcu odwrócił się w moją stronę. Pokręcił głową.
-Nie mam pojęcia.
Cała sytuacja najwyraźniej go zmartwiła. Był zgarbiony, zmarszczył brwi tak, że wyglądały jak jedna ciągła linia, a w jego oczach było widać smutek, zdezorientowanie no i oczywiście złość.
-Może jakoś pomóc? - zapytałam po chwili. Nie lubiłam siedzieć bezczynnie patrząc na to jak moim bliskim dzieje się krzywda.
-O nic nie musisz się martwić, Leah. - lekko się do mnie uśmiechnął. -Policja jest już na miejscu. Mają mnie informować o tym jeśli coś znajdą.
Pokiwałam głową i wstałam.
-W takim razie dobranoc. - posłałam mu pocieszający uśmiech po czym ruszyłam do swojego pokoju.



_________________________________________________________

Muszę przyznać, że napisałam to dość szybko. Jest krótkie, bo stwierdziłam, że nie będę tutaj dawać zbyt dużo akcji. Chciałam zrobić z Biebera badass'a. Przekonamy się czy mi wyjdzie. 
Byłoby mi bardzo miło gdybyście pisali w komentarzach co o tym sądzicie. 
A teraz idę spać, dobranoc. : *

czwartek, 17 stycznia 2013

Bohaterowie.



Leah Clark.

Justin Bieber.

Aiden Hall.

David Gray.


Logan Reed.


Faith Turner.



Liam Collins.



___________________________________________________________________

Cześć. Zaczynam pisać kolejne opowiadanie. Mam nadzieję, że tym razem zdołam wytrwać do końca. Pierwszy rozdział powinien ukazać się już niedługo. Zaraz zabieram się za jego napisanie. Okeej, więc mam nadzieję iż przypadnie Wam do gustu. C : 
Tak btw. Czyż ten gif z Ryan'em nie jest słodki? *.*